Wednesday, December 21, 2011

Wyniki candy

Dziekuje wszystkim, ktorzy wzieli udzial w candy. Gazetki powedruja do osoby...



....ktora zostawila czwarty komentarz czyli Patti! Serdecznie gratuluje, mam nadzieje, ze gazetki bedzie sie milo czytalo/ogladalo :) I oczywiscie prosze o dane kontaktowe do wysylki. Wysylam z Polski, jutro jade juz do domu na swieta, hurrraaaa!

Zapraszam w przyszlosci na candy u mnie, bo to na pewno nie pierwsze i nie ostatnie candy gazetowe.

Pozdrawiam was cieplo i zapraszam na mojego drugiego bloga tutaj. Dzis pisze o dobrze luksusowym jakim jest .... pralka :)

Marta

Sunday, December 18, 2011

Wieczory umilane haftem

W zeszlym tygodniu odkrylam w poblizu sklep hobbystyczny i w koncu moglam zaczac haftowanie. Chyba to wlasnie dlugosc i ciemnosc wieczorow sprawila, ze znow zachcialo mi sie strasznie jakis haft popelnic. Haftuje teraz rozne motywy swiateczne.

Ten haft posluzy mi jako ozdoba swiecy.



Chcialabym wyhaftowac caly komplet, ale niestety tutaj takiej szarfy nie moglam dostac, kawalek mialam jeszcze z dawnych zapasow.

Haftuje tez kwiaty, ktore w komplecie z szarfa posluza za ozdobe swiatecznego pudelka. Szkoda, ze nie moge jeszcze skonczyc tego haftu, okazalo sie, ze zabraklo mi jednej muliny.



Dzisiaj w koncu udalo mi sie zapoczatkowac moj drugi blog, o ktorego stworzeniu myslalam juz od dawna - przedstawic urywki z dnia codziennego na emigracji. Czasami posty o tym ladowaly na tym blogu, ale nie chce go zasmiecac tematami niezwiazanymi z jego przeznaczeniem. Chcialabym, by pozostal bardziej dekoratorsko-hobbystyczny.

Jesli zas chcecie poczytac troche o zyciu w Szwecji, zapraszam na moj drugi blog.
Dzisiaj o moich swiatecznych zakupach. Mala zajawke pokazuje tutaj :



Pozdrawiam cieplo
Marta

Wednesday, December 14, 2011

Julbord

W grudniu wszystkie restauracje sa okupowane przez ucztujacych przy swiatecznym stole. Wszelkie firmy rezerwuja miejsca, ze czasami bywa trudno znalezc miejsce dla wiekszej grupy, jesli sie nie zreflektowalo zbyt wczesnie i nie zrobilo rezerwacji. Z tego powodu wyladowalismy juz raz u kolezanki z pizza i indyjskim jedzeniem z dostawy, czyli bardzo swiatecznie. Musze jednak powiedziec, ze z pewnoscia bylo fajniej niz gdybysmy wybrali sie do restauracji. Wczoraj spotkalismy sie zas u innej kolezanki i kazdy cos ze soba przyniosl. W moim zespole mamy 6 roznych narodowosci, wiec od roznych smakow i ciekawych potraw sie az roilo. Jadlam wczoraj shepard's pie czyli mielone miesa zapiekane pod kolderka z puree is sera, cos typowo szwedzkiego z ziemniakami i anschois (nazwy nie przytocze), ale moje serce (hmm, zoladek) zdecydowanie podbilo ciasto przygotoweane przez kolezanke z Wenezueli z uzyciem trzech roznych rodzajow mleka (ciasto nazywa sie nawet tres leches - nie wiem czy tak sie to pisze). Po prostu niebo w gebie! Tak sie zas prezentowalo:



Ja przyznam sie nie popisalam, zrobilam przystawke zdecydowanie nie polska. Honor uratowala jednak moja druga kolezanka z Polski. Przyznam, ze nie potrafie ugotowac nic z typowego polskiego wigilijnego stolu.
Ten widok tak mnie zatkal, ze az musialam zrobic zdjecie.Polskie ogorki z najzwyklejszego szwedzkiego supermarketu! Byly tez pulpety z Lowicza, ale zdecydowanie to ogorki znalazly wielu amatorow.



Pozdrawiam cieplo
Marta
P.S. Ostatnio tematy mi sie zmienily, od dluzszego czasu przybieram sie, by przeniesc to na mojego drugiego bloga, ktory czeka cierpliwie na zapelnienie. Moze w weekend uda mi sie cos skrobnac.
Tez licze na to, ze uda mi sie zaradzic problemowi z komentowaniem. Olu, ciesze sie ze trafilas na mojego bloga, bo dzieki temu ja z kolei dotarlam na Twojego i z checia podczytuje podziwiajac Twoja systematycznosc. Kazdego dnia mozna liczyc na cos nowego.

Przepis na Lussekatte

Postanowilam sie poprawic i dzisiaj zaprezentowac tez przepis na lussekaka czy lussekatte (to chyba wlasciwsza nazwa dla tej formy ciasta szafranowaego, jakie wczoraj pokazalam). Przyznam, ze sama jeszcze nie probowalam piec tych buleczek, ale przepis wyglada bardzo wiarygodnie. Na tej stronie mozna uzyskac wiecej informacji (po szwedzku), sa tez bardzo fajne zdjecia krok po kroku. Dzisiaj jadlam Lussekatte i byly po prostu bajeczne!

Uprzedzam, ze nie znam szwedzkiego, wiec nie tlumaczylo mi sie najlatwiej, ale mam nadzieje, ze wszystko udalo mi sie dobrze zinterpretowac. Jutro sie jeszcze upewnie, czy na pewno nie popelnilam jakiegos kardynalnego bledu w tlumaczeniu.

Uwaga: poprawiona wersja, wiecej maki jak sie okazalo i twarog zastapiony smietana!!!!

Przepis na 50 buleczek (taki udalo mi sie wygrzebac akurat)

Skladniki na ciasto szafranowe:
• 50 g drożdży
• 150 g masła lub margaryny
• 0,5 litra mleka
• 250 ml smietany
• 1 jajko
• 1 g szafranu
• 0,5 łyżeczki soli
• od 1,5 do 3 szklanki cukru pudru
• około 600 g mąki

Glazura: 1 jajko
Ozdobienie - pol szklanki rodzynek


1.Rozpusc drożdże w miseczce.
2.Roztopic tluszcz (np. masło lub margaryna) w rondlu. Dodać mleko, wymieszać i lekko podgrzać. Nastepnie dodac drozdze i mieszać aż się wszystko rozpuści.
3. Nastepnie dodac twarog, jajko, szafran, cukier i sól. Nastepnie dodaj make i wszystko utrzec recznie badz przy pomocy miksera na gladka mase. Przykryć miskę sciereczka i zostawic by wyroslo na na około 30 minut.
4.Nastepnie oproszyc ciasto maka. Ugniesc je na gładką i błyszczącą mase. Podzielic ciasto na pięc części. Uformowac następnie ok 10 bułeczek z każdej części, najpierw walkowac na ok 20 cm "sznureczek", a następnie uformować. Bułeczki ulozyc na blasze do pieczenia wylozonej papierem do pieczenia i ozdobic rodzynkami. Przykryc sciereczka, nich postoja ok 20-30 minut, by jeszcze urosly.
5. Ubic jajko i posmarowac nim buleczki.
6. Piec w 225 ° C przez około 8 minut. (Piec konwekcyjny 225 ° C przez około 80-10 minut).
7. Schlodzic na ręczniku kuchenny. Mozna przechowywać w plastikowej torbie i zamrozić.

Pozdrawiam cieplo
Marta

Tuesday, December 13, 2011

Santa Lucia

Dzis w Szwecji swietowany jest dzien Sw Lucji. Wedlug kalendarza julianskiego to wlasnie teraz przypadal czas przesilenia zimowego, a Lucja symbolizowala ponowne przejscie w kierunku swiatla. Dzisiaj u mnie w pracy pojawil sie u nas orszak sw. Lucji. Zalowalam, ze nie mialam ze soba komorki, by moc cyknac jakies zdjecie. Po mini koncercie wszyscy spodziewali sie, ze zostaniemy poczestowani lussekaka, ale nic z tego. Wlasnie trwa u nas "zdrowy" miesiac i wszystie slodkie przekaski sa zabronione. A szkoda, bo lussekaka sa naprawde smakowite, oczywiscie obowiazkowo z szafranem.



Pozdrawiam zatem swiatecznie.
Marta
P.S. Ciesze sie z waszych odwiedzin i komentarzy. Nie wiem dlaczego, ale od´jakiegos czasu nie mam mozliwosci komentowania, nawet na swoim blogu. Doswiadczyliscie kiedys takich problemow z blogerem?

Monday, December 12, 2011

Sztokholm wieczorna pora

Sztokholm wieczorem jest prawdziwie magiczny. Wczoraj na wyspie, na ktorej polozony jest skansen, podziwialam panorame Sztokholmu. Piekna. Szkoda, ze zdjecia tego nie oddaja.




I jeszcze jedno zdjecie z centrum miasta. Oczywiscie nie moglo obyc sie bez reniferow.


Pozdrawiam poniedzialkowo :)
Marta

Sunday, December 11, 2011

Jul i Skansen

Dzisiaj wybralam sie z wizyta do skansenu sztokholmskiego polozonego na wyspie Djursgården. Po pierwsze zeby zobaczyc obchody swieta Santa Lucia czyli swietej Lucji, po drugie, by doswiadczyc atmosfery rynku swiatecznego. A jak sie okazalo przede wszystkim zobaczylam skansen zima. Bylam tu jakies trzy lata temu z wizyta w czasie wakacji letnich i nie spodziewalam sie, ze tak szybko tu wroce.





Poczta:



Uroczy domek:




Ogrod w skansenie:




Na rynku swiatecznym obowiazkowo trzeba sie posilic. Skusilam sie na taki maly amerykansko-szwedzki fusion czyli muffin z szafranem. Po raz pierwszy w Szwecji jadlam ciasto z szafranem, smakuje naprawde dobrze.



Zanim dotarlismy na koncert sw. Lucji, odwiedzilismy zagrode zwierzat. Oczywiscie nie moglo zabraknac reniferow.



Ten chyba sie obrazil :)



W jednej z chat szumnie reklamowano opowiesci o pochodzeniu swieta Lucii. Ale w sumie za wiele sie tam nie dowiedzielismy, jedynie to, ze swieto wywodzi sie z czasow, gdy Szwecja byla katolicka. W miedzyczasie Szwecja stala sie protestancka, ale swieto pozostalo. Z zachodniej Szwecji rozprzestrzenilo sie na reszte kraju i teraz jest z checia celebrowane, kazde miasto wybiera swoja Lucie, ktora 13 grudnia stanie na czele orszaku. W chacie udalo mi sie jedynie sfotografowac korone sw. Lucji.



W koncu zas udalo nam sie dotrzec na mini koncert.







W przyszlym roku chcialabym wybrac sie na koncert sw. Lucji z prawdziwego zdarzenia.
Pozdrawiam cieplo!
Marta

Saturday, December 10, 2011

W Szwecji jest przytulnie

Wyjezdzajac do Szwecji slyszalam mase westchnien, jaki to piekny kraj, tylko ta pogoda... Jestem tu juz trzeci miesiac i powiem, ze pogoda jest fantastyczna. Dzis swiecilo piekne slonce, a temperatura utrzymywala sie powyzej zera. Grudzien mial byc niby taki ponury przez te krotkie dni, ktore rzeczywiscie sa krotsze niz tam gdzie dotad mieszkalam, ale bez przesady, to nie kolo podbiegunowe. Tak naprawde grudzien w Sztokholmie jest magiczny. Codziennie wychodze wczesniej z domu, by zamiast lapac zatloczony autobus, przestawic sie na naped nozny i spacerujac podziwiac to, co napotkane po drodze. Teraz gdy wychodze z domu jest jeszcze szarawo, ale nie smutno. W kazdym oknie cos sie swieci, a to lampka, a to gwiazda. Po prostu jest mega przytulnie.
To juz trzecia niedziela adwentu, a moje okno do tej pory bylo ciemne. Juz sie jakis czas przybieralam, by czyms je udekorowac, ale najczesciej sklepy byly juz zamkniete, gdy konczylam prace. W piatek udalo mi sie skonczyc wczesniej i sie zaparlam, postanowilam ze dzisiaj zadbam troche o przytulnosc w moim obecnym, nadal dosc pustym mieszkaniu.
W okolicznej kwiaciarni kupilam zatem papierowe lampiony-gwiazdki. Pochodza ze szwedzkiej firmy Watt & Veke. Do tego zostaly pieknie zapakowane w kartonik chyba z recznie czerpanego papieru, ze kupilam jeszcze dodatkowa sztuke na prezent.
Od razu w mieszkaniu zrobilo sie przytulniej, gdy je zawiesilam. I moje okno w koncu nie zionie pustka.







Jakby odrobina magii zamieszkala tez u mnie.



Odkrylam tez w koncu sklep "robotkowy", gdzie zaopatrzylam sie w muline i dzisiaj z przyjemnoscia oddalam sie haftowaniu. Wkrotce pokaze co udalo mi sie dzis popelnic.
A jutro czeka mnie wyprawa do skansenu i koncert sw. Lucji.

Pozdrawiam cieplo grudniowo.
Marta

Sunday, December 4, 2011

Sloneczny poranek i candy na dzien dobry

Po deszczu zawsze przychodzi slonce, ale nie spodziewalam sie, ze nadejdzie az tak szybko. Wczoraj jeszcze lalo jak z cebra, a dzisiaj niebo jest idealnie niebieskie. Chyba juz wspominalam, ze niebieskoc nieba jest tu zupelnie wyjatkowa, ma taki czysty, polnocny i chlodny jakby odcien.

Dzisiaj rusza dlugo zapowiadane candy z magazynami szwedzkimi. Do wygrania zestaw dwoch archiwalnych magazynow - Hus & Hem oraz Elle Interiör. Ten pierwszy to numer o domkach letnich, ten drugi skupia sie na temacie kuchni. Zachecam do udzialu. Bedzie mi milo, jesli umiescisz info o candy na swoim blogu, ale osoby nie posiadajace bloga oczywiscie sa rownie mile widziane.



Candy potrwa do 20 grudnia, serdecznie zapraszam.

Chcialam jeszcze krotko pokazac co ostatnio udalo mi sie wyhaftowac. Rzeczywiscie nie bralam ze soba mojego robotkowego kramu, ale udalo mi sie gdzies wcisnac jeszcze jedna muline i skrawek kanwy, by haftowac mala pamiatke urodzinowa dla coreczki mojej kolezanki. Julke mialam nadzieje zobaczyc we wrzesniu, ale zaparla sie i postanowila na dluzej zostac w brzuchu mamy. Dlatego zobaczymy sie pewnie dopiero na swieta i wlasnie na ta wizyte wyhaftowalam ten obrazek. Teraz szukam tylko odpowiedniej ramki.



Pozdrawiam niedzielnie.
Marta

Saturday, December 3, 2011

Deszczowy dzien

Dzis po raz pierwszy od dwoch miesiecy w Sztokholmie porzadnie sie rozpadalo, ze nawet nie chce sie wysciubiac nosa z domu. Tego samego zdania jest chyba wiekszosc moich sasiadow, poniewaz ruch byl dzisiaj w okolicy zdecydowanie mniejszy niz na codzien, co stwierdzilam robiac weekendowe zakupy spozywcze.

Dzis strasznie napadla mnie ochota na haftowanie, ale niestety nie mam przy sobie moich robotkowych przyrzadow. Nie zmiescily sie juz w walizce, czekam juz na swieta by moc je ze soba przywiezc. W miedzyczasie zrobilam wieksze zakupy mulinowo-materialowe i od stycznia znow zabieram sie za haftowanie, pozwola mi tworczo wypelnic zimowe wieczory.

Z kubkiem kawy i lokalnymi slodkimi przysmakami poszukuje wnetrzarskich inspiracji i marze o swoim wlasnym kaciku. Nagle zaczelo mi przeszkadzac to, ze nie mam wlasnego mieszkania, ze ciagle wynajmuje mieszkania. Chyba dlatego, ze wszyscy wokol kupuja, zmieniaja mieszkania i je mebluja. Dzieje sie to na skale dla mnie wczesniej niespotykana. Mieszkanie i jego wystroj to w Szwecji sprawa kluczowa.

Dzisiaj natkenlam sie na to malutkie, ale jakze urocze mieszkanko i przyznam, ze chetnie stalabym sie jego posiadaczka. Tylko ta cena - ok 800 000 PLN w przeliczniku za 33 metrowe mieszkanie.












Zdjecia: www.oscars-makleri.se

Widze, ze w tej lazience ktos zastosowal ten sam trik, o ktorego zastosowaniu wczesniej pisalam odnosnie mojej obecnej lazienki. Sprawdza sie ;)

Pozdrawiam serdecznie, weekendowo.
Marta

Monday, November 21, 2011

Szwedzki mebel stulecia

Takim tytulem czytelnicy jednego z najwiekszych magazynow wnetrzarskich w Szwecji okrzykneli krzeslo Lamino zaprojektowane w 1956 roku przez Yngve Ekströma. Na genialnosci tego krzesla nie poznalam sie az nie przyjechalam do Szwecji. Wczesniej wielokrotnie widywalam to krzeslo w stylizacjach znanej blogerom agencji Alvhem Makleri. Przyznam, ze poczatkowo budzilo nawet moja niechec, wydawalo sie wrecz zbyt dziwaczne. Ale jak to sie mowi od nienawisci blisko do milosci (lub odwrotnie), tak jak wczesniej uwazalam to krzeslo za brzydactwo, tak teraz je pokochalam ... od pierwszego siedzenia :) Naprawde, usiadlam i sie zakochalam. Wypatrzylam je u znajomych, ktorzy krzeslo dostali w spadku. Choc ma juz swoje lata i bylo dosc intensywnie uzytkowane przez caly swoj zywot, trzyma sie genialnie. Siedzi sie na nim po prostu rewelacyjnie. I jeszcze ta welna ktora jest tapicerowany, co tu duzo mowic wpadlam po uszy. Niestety moj nowy przedmiot pozadania do najtanszych nie nalezy. Ludze sie,ze moze uda mi sie kupic model okazyjnie na pchlim targu, aczkolwiek do tej pory mi sie takie cuda nie przytrafialy, o okazyjnych zakupach mam okazje co najwyzej czytac w gazetach. Ale kto wie, moze nie powinnam tracic wiary.

Marzy mi sie jego szara wersja:





A tu kilka inspiracji zaczerpnietych ze wspomnianej wczesniej strony www.alvhemmakleri.se





Ostatnio podobny model wystawiony zostal w jednym z kilku sklepow ze starociami, na ulicy gdzie mieszkam. Mijam go wiec idac codziennie do pracy. Cale szczescie, ze maja tylko wersje brazowa, bo szarej bym sie chyba nie oparla...

Pozdrawiam cieplo
Marta

Sunday, November 20, 2011

O poranku

Gdy wyjezdzalam do Szwecji na kazdym kroku slyszalam, Sztokholm super, tylko ta ciemnosc i zimno... Jestem tu juz dwa miesiace i na razie nie zauwazam, by bylo ciemniej czy zimniej niz tam, gdzie do tej pory mieszkalam, na szczescie. Wrecz przeciwnie, slonce swieci tu czesciej niz w Hamburgu, ktory jakis czas temu opuscilam. A gdy slonce swieci, wszystko wydaje sie takie czyste i swieze, barwy nasycone, nawet niebo ma jakby inny kolor.
Ranki, nawet jesli ciemne, moga byc calkiem przytulne. W calym mieszkaniu nie mam oswietlenia gornego, co mnie na poczatku troche denerwowalo, ale zdazylam sie juz przyzwyczaic do lekkiego polmroku rozpraszanego przez kilka rozsianych po domu lamp.



I nie ma to jak rankiem uraczyc sie dobra kawa i do sniadania poczytac (poogladac) sobie gazete. Jednym towarzyszy dziennik, ja nad rankiem zas podczytuje te stosy gazet, ktore tu nabywam.



Ostatnio kawa smakuje mi jeszcze bardziej od kiedy zaopatrzylam sie w nowe, typowo szwedzkie filizanki z firmy Höganäns. To troche taki lokalny Boleslawiec. Sa zupelnie proste i ta swoja prostota zupelnie mnie urzekly. Zwyczajna kremowa filizanka na drewnianym podstawku. Czaje sie jeszcze na dzbanek do herbaty z tej samej serii. Nie zeby mi dzbankow brakowalo, bo niejeden by sie u mnie znalazl, ale ten jest naprawde wyjatkowy.



W wersji czerwonej tez pieknie sie prezentuje:



Od mojego ostatniego wpisu minal miesiac, miesiac wypelniony bardzo intensywna praca, stad tez moje milczenie na blogu. Mam nadzieje, ze wkrotce wszystko sie troche unormuje i bede miala wiecej czasu na to, co poza praca. Nie wiem dlaczego, ale nie moge tez komentowac innych blogow, moze to ma cos wspolnego z kiepskim polaczeniem internetowym.

A wkrotce obiecuje candy gazetowe :)
Pozdrawiam cieplo weekendowo.
Marta

Saturday, October 22, 2011

Mini przemiana lazienki

Jezeli kiedykolwiek narzekaliscie na mala lazienke, to popatrzcie na moja, w wynajmowanym mieszkaniu. Moze sie nagle okazac, ze macie niemalze salon kapielowy w porownanuiu do tej klitki. Ostatnio jej nie pokazywalam dzielac sie zdjeciami z mieszkania, bo w sumie za bardzo nie ma co pokazywac. Lazienka jest mala, szara, stara, bura i nudna, spelnia swoja funkcje i tyle. Nie ma sie niestety nad czym zachwycac. Ostatnio postanowilam ja ozywic i tchnac nieco radosci, by rano lepiej sie budzic i lepiej sie czuc wchodzac do lazienki. W tym celu zakupilam elektryczno-rozowy dywanik i podobne reczniki i teraz lazienka przedstawia sie juz duzo lepiej.





W sumie nie jestem wielka fanka rozowego, ale stwierdzilam, ze do tej lazienki bedzie pasowal. Zadnych standardowych brazow czy szarosci.
A tak wyglada ta sama lazienka na zdjeciach zrobionych przez podejrzewam profesjonalnego fotografa, ktore dostalam z agencji nieruchomosci. Czy nieprawda, ze ta lazienka sprawia wrazenie duzo wiekszej. Ja swoim amatorskim aparatem nie bylam nawet w stanie tyle objac.



Przyznam, ze dosc czesto przegladam szwedzkie ogloszenia nieruchomosci, bo prezentowane tam wnetrza sa naprawde piekne. Czesto zdarza sie, ze samo mieszkanie jest piekne, a lazienka stara, niewyremontowana, z wystajacymi rurami. Zawsze zastanawialo mnie to, az ktos mnie niedawno oswiecil, ze remont lazienki w Szwecji jest bardzo kosztowny, moze nawet wyniesc nas drugie tyle co remont reszty mieszkania lacznie z kuchnia. Po drugie, nie mozna sobie ot tak po prostu przystapic do remontu lazienki, najpierw trzeba zdobyc na to zgode wspolnoty. Nic dziwnego, ze remont lazienki odklada sie na koniec.

Pomimo ze nie wiem, czy uda mi sie na dluzej zostac w tym mieszkaniu (o rynku wynajomowanych mieszkan wspomne tez kiedys wiecej, bo to naprawde oddzielny i dosc obszerny temat), planuje dalsze "upiekszanie" lazienki. Mam nadzieje ze niedlugo wszystkie kosmetyki powedruja do koszy tego typu:



A jak juz jestesmy tez w temacie rozowego. Dzisiaj natknelam sie na piekne zdjecie sypialni z pudrowo-rozowymi dodatkami. Wyglada pieknie, a tak naprawde jest bardzo prosto urzadzona. Sila dodatkow jest niesamowita.



Pozdrawiam weekendowo
Marta

Saturday, October 15, 2011

Powody do radosci

Dzisiaj mialam podwojny powod do radosci. Po pierwsze wybralam sie na najwieksze targi "dla domu" w Sztokholmie, po drugie, gdy podziwialam kolejne stoiska targowe w Polsce montowana byla u mnie w domu szafa. Dlugo na nia czekalam, bo az 4 lata. Tak sie zlozylo, ze tuz po tym jak kupilam mieszkanie i zaczelam je wykanczac, otrzymalam oferte pracy za granica. A wtedy nie bylo juz czasu na to by sie sprawa szafy zajac. Marzylam o pieknej drewnianej szafie, ale nie tak latwo jest znalezc dobrego stolarza. W pewnym momencie chcialam juz zrezygnowac ze swojego marzenia i po prostu kupic szafe w Ikei. Ale sie powstrzymalam i w koncu bede mogla cieszyc sie wymarzona szafa. Czeka juz na mnie i nie moge sie doczekac kiedy ja w koncu zobacze. Na razie musze zadowolic sie zdjeciami.





Wracajac zas do targow to przyznam, ze troche mnie rozczarowaly. Spodziewalam sie tam zobaczyc wiecej dekoracji, podczas gdy wiekszosc powierzchni wystawowej okupowana byla przez wszelkiej masci dystrybutorow okien, saun, basenow itd. Na szczescie wsrod towarow budowlanych znalazlo sie tez miejsce dla Elle Interior, gdzie wystawiali sie dizajnerzy, osoby kreatywne. Od zakupow powstrzymywal mnie tylko fakt, ze nie mialabym jak tego wszystkiego przytargac. Brak samochodu daje sie w takich momentach we znaki. Ale i tak z targow wyszlam objuczona. Okazalo sie ze wystawialy sie tam magazyny wnetrzarskie i miedzy innymi oferowaly numery archiwalne w bardzo okazyjnych cenach. Moje rece uginaly sie pod ciezarem 13 magazynow wnetrzarskich kupionych naprawde za grosze.
Moja uwage zwrocila tez firma upiekszajaca kuchnie Ikeowskie. W swojej ofercie posiadaja panele boczne i listwy w typowo szwedzkim stylu. Czy to nie jest genialny pomysl! Wydaje mi sie, ze sporo osob z tej opcji korzysta, czasami ogladajac skandynawskie wnetrza mam wrazenie, ze kuchnie sa z Ikei, ale jakby nie do konca. Teraz chyba poznalam ich sekret :)
Kolejnym punktem targow byl mop, tak, taki mop do zmywania podlogi. Ale to nie byl zwyczajny mop, wyposazony byl w mechanizm, ktory sam wyciskal wode z mopa. Naciskalo sie noga przcisk, taki jak w koszach z klapka, i koszyk w ktorym normalnie wyciska sie mopa manualnie, zaczynal wirowac. Genialne urzadzenie. Niestety za wygode sie placi. Jakos nie bylam gotowa wydac ponad 200 PLN na mopa, nawet najgenialniejszego.
A teraz zmykam, by zaglebic sie w podziwianiu nowych gazet wnetrzarskich :)
Pozdrawiam cieplo
Marta

Wednesday, October 12, 2011

Powody nieobecnosci

Mialam sie odzywac i milcze, ale mam jednak wazny powod na swoje usprawiedliwienie. W zeszly piatek przydarzylo sie mi cos, co byloby ostatnia rzecza, ktora spodziewalabym sie doswiadczyc akurat w Szwecji - zostalam okradziona. Doznalam szoku, gdy po powrocie z pracy nie zastalam mojego laptopa na swoim miejscu. Na poczatku pomyslalam, ze moze mam jakies luki w pamieci i zapewne go gdzies zanioslam. Po krotkich ogledzinach, jako ze mieszkanie nie jest az takie wielkie, w koncu do mnie dotarlo, ze ktos sie wlamal do mieszkania. I chyba bardziej niz fakt samego pozbawienia mnie mojej wlasnosci przerazila mnie mysl ze ktos tak sobie po prostu wszedl do mieszkania. Do miejsca, ktore dla mnie stanowi swego rodzaju twierdze, miejsce calkowicie bezpieczne.
Pozniej dostrzeglam, ze zginelo jeszcze pare rzeczy, w tym moja obraczka zareczynowa...Te rzeczy moze nie mialy wielkiej wartosci materialnej, laptop to byl taki grat, ze musial juz byc podlaczony non stop do pradu, bo bateria mu inaczej wysiadala. Ale to byly rzeczy naladowane ze tak powiem "emocjonalnie". Na laptopie zachowane byly wszystkie moje zdjecia z ostatnich lat, ktorych juz czesciowo nie odzyskam. Bo nie przyszlo mi do glowy, by zrobic ich kopie. Na przyszlosc sie poprawie, bo jak to sie mowi, czlowiek uczy sie na bledach.
Po przyjezdzie policji okazalo sie, ze dostac sie do mieszkania jest niezwykle latwo. Stare drzwi w kamienicy, stary zamek, niestety vintage nie zawsze jest dobrym rozwiazaniem zwlaszcza jesli chodzi o drzwi.
Taki jest oto powod mojej nieobecnosci. Zycie toczy sie dalej, co sie stalo to sie nie odstanie. Na razie dorywczo korzystam z komputera z pracy, stad brak polskich znakow, za co przepraszam.

To wydarzenie nie przycmilo mojej radosci z bycia tutaj, ciesze sie pelna para. Wczoraj przytargalam do domu znow calkiem sporo "makulatury", moj stosik gazet sie powieksza. Ogladam je w kolko w kazda strone,najlepiej pry porannej kawie.



Uzbierala mi sie juz calkiem spora kupka, a jestem tu zaledwie dwa tygodnie. Nie wiem co bedzie za rok, zaleje mnie nadmiar makulatury, a najpewniej zbankrutuje! A jednoczesnie nie potrafie sie powstrzymac, jak tylko wchodze do sklepu bezwiednie ciagnie mnie do stoiska z gazetami.



Ostatni numer Plaza Interior to prawie cegla - az 480 stron! I mam w kocu dostep do Vakre! W tym miesiacu byl w dodatku w promocyjnej cenie.
Wczoraj nabylam jeszcze z 4 gazety, ale musza poczekac na weekend, teraz jak wracam z pracy jestem zbyt zmeczona, by je przegladac. Ale wiadomo, poczatki, pozniej bedzie juz lepiej.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...