Tuesday, November 2, 2010

O lampach i płytkach

Miało być w sumie tylko o lampach na które niedawno się natknęłam, ale przy okazji napiszę też o płytkach. Ostatnio zmieniałam opony na zimowe i czekając na ich wymianę postanowiłam wpaść do pobliskiego sklepu z ceramika. Przez ostatnie dwa lata które minęły od czasu mojej bytności w owym sklepie, zdecydowanie wiele się zmieniło na korzyść. Podziwiałam piękności na wystawie i co chwila zachwycałam się nowymi wzorami. Wybór był taki, że aż przyprawiał o zawrót głowy, niestety ceny również. Pozytywnie zaskoczyły mnie nasze rodzinne firmy, mają naprawdę ciekawe kolekcje. Zwłaszcza najnowsze propozycje Paradyża przypadły mi do gustu. Niestety ich ceny zdecydowanie mniej.
Po tej wizycie postanowiłam odwiedzić parę stron internetowych, dzisiaj Tubądzina i natknęłam się na przepiękne płytki z kolekcji Parma. Są po prostu cudowne:






Szkoda, że w najbliższym czasie nie będę ich miała możliwości wykorzystać. Właściciel mieszkania uparł się na płytki Iris Azteca. Kiedyś już je wykorzystałam do wykończenia łazienki. Efekt był całkiem sympatyczny, zwłaszcza że łazienka ma zaledwie 3 metry i za bardzo poszaleć się nie dało.







Obecna łazienka do urządzenia też jest niewielka. Ale już mam plan jak ją zagospodarować.



Na wprost drzwi, tak jak na oryginalnym planie, pojawi się umywalka. Chciałabym wykorzystać wnękę i zabudować ją. Blat byłby wyłożony niebieską mozaiką z serii Iris. Ciekawą inspirację znalazłam na stronie muratora, właśnie z rzeczoną mozaiką, tylko w innym kolorze. Od blatu wzwyż dałabym niewielki pasek płytek, a na resztę ściany lustro. Na pewno optycznie powiększyłoby to łazienkę.



Zastanawiam się, czy nie wykorzystać do zabudowy frontów kuchennych z Ikea. Te z serii Adel mogłyby się tu świetnie sprawdzić, zwłaszcza szuflady.

Ale miało być o lampach. To tak szybko, by już nie przynudzać. Ostatnio natknę łam się na bardzo fajną lampę, która kosztuje nieco ponad 100 PLN, a prezentuje się naprawdę znakomicie. Zastanawiam się czy nie zawiesić dwóch takich egzemplarzy nad stołem.








Tylko który kolor wybrać?

Pozdrawiam ciepło
Marta

Monday, October 18, 2010

O urządzaniu kuchni

W życiu urządzałam już trzy kuchnie, ta będzie czwarta. Przy każdej popełniłam parę błędów, a może tak pozytywnie powinnam powiedzieć - sporo się nauczyłam. Zawsze miałam ciągoty do klimatów rustykalnych i drewna. Drewno nadal uwielbiam, trochę zmienił mi się jednak styl i wolę bardziej nowoczesne i klasyczne meble.
Pierwsze dwie kuchnie były właśnie drewniane, dopiero przy trzeciej postawiłam na Ikeę. Początkowo przede wszystkim dlatego, że budżet był ograniczony i na drewno nie było już w nim miejsca. A gdy kuchnia stanęła już na swoim miejscu pomyślałam sobie, że naprawdę fajnie wygląda. Jeszcze bardziej polubiłam kuchnie Ikea, gdy zaczęłam przeglądać blogi i inne zasoby internetowe i zobaczyłam jakie świetne kuchnie ludzie potrafią stworzyć bazując na meblach Ikeowych. I po co było mi to drewno, za które do tej pory spłacam kredyt. Przecież minęły już czasy, gdy kuchnia miała starczać na 30 lat . Wielce prawdopodobne, że za parę lat nie będę już tu mieszkać gdzie mieszkam. Mam nadzieję, że choć nowy mieszkaniec będzie cieszył się drewnianą kuchnią.Nie powiem, ma swój klimat, ale szczęśliwszą mnie nie czyni.
A tak będzie wyglądać Ikeowa kuchnia na nowym mieszkaniu.





Za dużo jej nie ma, dlatego przez jakiś czas głowiłam się jak ją rozplanować. Żeby nie było drogo (wszelkie niestandardowe szafki kosztują dużo więcej) i ładnie prezentowała się w pokoju połączonym z kuchnią. Zdecydowałam się na symetryczne szafki, myślę że takie prezentują się najlepiej w małej kuchni. Fronty będą z serii Lindigo, a blat czarny. Do tego fajnie pasowałyby płytki z kolekcji Opera z Tubądzina:



Świetny post na temat kuchni Ikea znajdziecie na blogu Carol Reed Design. Projektantka potrafiła wyczarować niesamowite wnętrza wykorzystując w nich meble Ikea jako bazę i zestawiając je z produktami innych firm. To według niej klucz do sukcesu, by łączyć, a nie traktować Ikei dosłownie.

Dziś przypadkowo znalazłam też inny wątek o kuchniach Ikea , które na Ikeę nie wyglądają.

Ja zaś poważnie też zastanawiam się nad wykorzystaniem frontów ADEL do łazienki.

Kuchnia nr 1 urządzana kilkanaście lat temu.



Kuchnia obecna:



Pierwsza kuchnia z Ikei:



Kuchnia w moim wynajmowanym mieszkaniu, która zdecydowanie zainspirowała mnie do tej ostatniej, między innymi doceniłam czarne blaty. Bardzo ją lubię.





Pozdrawiam ciepło
Marta

Tuesday, October 12, 2010

O wybieraniu podłogi

Kocham drewniane podłogi, a najbardziej te zrobione z prawdziwych dech. Niestety podłogi te mają jedną wadę... są drogie :( Wybierając się do sklepu z podłogami z właścicielem mieszkania wiedziałam, że należy nastawić się na panele podłogowe. Kiedy już się tam znaleźliśmy nieświadomie zboczyliśmy do kącika z drewnianą podłogą. Aż się nam oczy zaświeciły na widok bielonego dębu. Niestety po podliczeniu okazało się, że taka podłoga pożarłaby znaczną część ograniczonego budżetu, więc szybko wróciliśmy do części z panelami. Tam przekonaliśmy się, że panele mogą być bardzo różne, niektóre niemalże wiernie naśladują prawdziwe dechy. Niektóre nawet podobnie kosztują, co bardzo mnie zaskoczyło. Podczas pierwszych oględzin nie udało się nam dokonać wyboru, więc postanowiłam przeszukać zasoby internetowe. W temacie paneli podłogowych byłam totalnie zielona.
Nastawiłam się na poszukiwania jasnej podłogi, najlepiej dębu bielonego. W oko wpadły mi te oto panele w przyzwoitej cenie około 50 PLN. Cena jak na panele średnia, jeszcze w ramach ograniczonego budżetu.



Niestety w "realu" panele nie wyglądały już tak fajnie. Więc poszukiwania trwały.

W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować za inspirację Keri , na blogu której wypatrzyłam piękne panele. Od razu rozpoczęłam poszukiwania owych paneli na necie.
Pierwsze z nich firmy Kronotex świetnie naśladują prawdziwe dechy i kosztują zaledwie 37,90 za metr. Do kupienia na Allegro.



Zamówiłam próbkę, która potwierdziła, że są naprawdę świetne, ale postanowiłam jeszcze sprawdzić inne panele firmy Sensa.
A oto jak się prezentują:



Są nieco droższe niż panele Kronotexu, ale mają piękną jasną barwę, o co mi właśnie chodziło. Zatem decyzja dotycząca wyboru podłogi została podjęta.
Gdzieś tam w głębi serca szkoda, że to jednak nie będą prawdziwe dechy. Muszę jednak przyznać, że nie spodziewałam się, że panele mogą tak dobrze wyglądać, poza tym są bardzo wytrzymałe.

Nowy wątek

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią zaczynam nowy wątek o wykańczaniu mieszkania przy ograniczonym budżecie. Od jakiegoś czasu już się do tego przybierałam, a kilka słów zachęty od was zmotywowało mnie do tego, by w końcu zacząć pisać. Tak się miło składa, że będę miała okazję uczestniczyć w urządzaniu nowego mieszkania od podstaw. Na co się już niesamowicie cieszę. Budżet na wykończenie mieszkania jest ograniczony - po prostu jest jaki jest i więcej go nie będzie. Cała sztuka polega więc na tym, by fajnie je wykończyć, nie wydając na to fortuny. Dodam jeszcze, że mieszkanie będzie wynajmowane.
Sama mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, które bardzo mi się podoba. Właściciele może nie zainwestowali w nie wspomnianej fortuny, ale na pewno nie brakowało im ciekawych pomysłów. Świetnie połączyli szlagiery z Ikei ze zdobyczami z targu staroci oraz zupełnie nowoczesnymi meblami ( przy tej mieszance Ikea nawet na Ikeę nie wygląda).
Urządzaniem wnętrz zajmuję się bardzo amatorsko i fakultatywnie, ale przy tym wszystkim mam masę frajdy. Zdarzyło mi się przy okazji wcześniejszych "realizacji" popełnić wiele błędów, ale dzięki nim sporo się nauczyłam.
Tak oto wygląda mieszkanie, które czeka na urządzenie:

1. Przedpokój
Zdjęcia są trochę niewyraźne i nienajlepszej jakości, bo robione bardzo na szybko podczas wizyty w jeszcze nie oddanym do użytku mieszkaniu.



2. Pokój z kuchnią



3. Kuchnia w kąciku



4. Sypialnia



Mieszkanie ma całe! 42 metry, na których zmieścił się pokój z kuchnią i oddzielna sypialnia. W stanie surowym wygląda na mega małe, zwłaszcza łazienka której nie udało się jeszcze uwiecznić na zdjęciu, ale gdy tylko pojawią się w nim meble i sprzęty jestem pewna, że okaże się całkiem wystarczającej wielkości.
Na razie wybrane są już podłogi i kuchnia, ale o tym w następnym poście.
Pozdrawiam ciepło
Marta

Monday, October 11, 2010

Znalazłam!

A co takiego? Właśnie lampę do przedpokoju. Przez bardzo długi czas straszył tam goły kabel, już nawet nie żarówka. Marzyła mi się latarenka, a zazwyczaj trafiałam na prawdziwie latarnie, które pięknie prezentowałyby się w wysokich wnętrzach. Niestety w bloku zajęłyby mi co najmniej pół przedpokoju.
Wierzę, że czasami warto poczekać. Sama wyznaję zasadę, że wnętrza najlepiej jeśli powstają "z czasem". Oczywiście nie można zapomnieć o efekcie ubocznym tego podejścia, czyli np. jak to się dzieje w moim przypadku, mieszkania przez jakiś czas bez lampy czy bez sofy.
Tą lampę wypatrzyłam w magazynie wnętrzarskim i od razu się w niej zakochałam. A jeszcze bardziej w jej cenie... kosztuje nieco ponad 100 PLN! Lepiej być nie może. Więc już klikam i zamawiam. A za jakiś czas pokażę jak prezentuje się we wspomnianym przedpokoju.



Jest jeszcze dostępna w wersji brązowej, ale mi akurat nie pasuje kolorystycznie do wnętrza. Szkoda, bo jeszcze bardziej mi się podoba od białej.



P.S. Ostatnimi czasy więcej oglądam niż piszę jeśli chodzi o sferę blogową, ale już wkrótce rozpocznę nowy wątek o wyposażaniu mieszkania przy ograniczonym budżecie. Zacznę pewnie od podłogi . Do usłyszenia zatem.
Pozdrawiam ciepło wszystkich zaglądających.
Marta

Wednesday, September 8, 2010

Zielono mi

Mogę powiedzieć, że w domu mam prawdziwą dżunglę, na każdy metr kwadratowy mieszkania przypada co najmniej jedna roślina. Zajmują sporo miejsca zabierając nieco cennej przestrzeni, ale z drugiej strony chyba nie potrafiłabym się ich wyrzec. Najwięcej u mnie wszelkiego rodzaju kaktusowatych. Większość z nich przywędrowała do mnie z Ikei jako malutkie sadzonki, a rozrosły się do całkiem sporych rozmiarów. W tym roku postanowiliśmy zrobić eksperyment i wystawiliśmy większość kwiatów na balkon. Tym kaktusowatym zwłaszcza szczególnie się to spodobało. Zwolniło nam się przez to całkiem sporo przestrzeni w mieszkaniu. W ostatni weekend przenieśliśmy jednak wszystkie rośliny z powrotem do domu, bo niestety zrobiło się już za zimno.
Jestem pod wrażeniem, jak bardzo rozrósł mi się "palczasty" grubosz (chyba to grubosz). Co roku obłażą go jakieś żyjątka i mi marnieje nieco. W tym roku stało się podobnie, ale dzielnie je zwalczył. Nie wiem jak, ale może to zasługa słońca (wypaliło wszystkie szkodniki :), w każdym razie po jego wniesieniu do domu okazało się po szkodnikach nie było nawet śladu, a grubosz zachwycił mnie swoim pokaźnym rozmiarem. Jak wiele innych roślin przywędrował do mnie z supermarketu jeszcze za czasów studenckich, kiedy to ożywiał mój nieco przygnębiający pokój w akademiku. A dzisiaj jest już naprawdę bardzo duży.







Rośliny całkowicie objęły w panowanie wszystkie moje parapety. Na razie chowają się za firanką z odzysku, która niestety nie grzeszy urodą. Teraz mam plan, by przy najbliższej sposobności pozbyć się tych szkaradek i zrobić z okna prawdziwą ozdobę. Myślałam o czymś prostym , białym, o regulowanej wysokości, by pozwalało wyeksponować moją parapetową dżunglę. A oto dwie znalezione na necie inspiracje (www.eurofirany.pl). Chciałabym pójść w te klimaty.




Pozdrawiam Was ciepło i życzę udanej drugiej połowy tygodnia.
Marta

Sunday, September 5, 2010

Sofa już jest!!!!

Tym, że czekam na sofę zdążyłam się już podzielić w poprzednim poście. A teraz sofa już jest i mogę ją w końcu pokazać :)
Strasznie, ale to strasznie wyczekiwałam na telefon ze sklepu meblowego, bo liczyłam na to, że już w weekend będę się mogła cieszyć nową sofą. Tym bardziej że ponad rok szukałam tej właściwej. Hmm, zabrzmiało to trochę jakbym prowadziła intensywne poszukiwania przez ten ostatni rok. Tak jednak nie było, poszukiwania odbywały się z bardzo umiarkowaną intensywnością i zazwyczaj ograniczały się do internetu. Moja obecna sofa również została przez sieć wypatrzona, mniej więcej raz w miesiącu oglądałam stronę producenta, aż w końcu dotarłam do sklepu firmowego i w ciągu 15 minut kupiłam sofę.
Tak długa była ostatnia dygresja, że prawie zapomniałam powiedzieć, że w czwartek otrzymałam w końcu upragniony telefon i w piątek sofa przyjechała. A oto i ona:



Byłam bardzo mile zaskoczona "obsługą klienta". Przede wszystkim zakupu dokonywało się w bardzo sympatycznej atmosferze. Za transport nic dodatkowo nie zapłaciłam, co do tej pory mi się nie zdarzyło, raczej byłam przyzwyczajona do płacenia za dowóz,a nawet oddzielnie za wniesienie. Tutaj panowie sofę przywieźli, wnieśli, rozpakowali, ustawili w miejscu docelowym i nawet zabrali ze sobą pozostałości po opakowaniu sofy. W sumie tak chyba powinno być zawsze, ale że z takim podejściem do klienta jeszcze się nie spotkałam, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Wszystkim bym też ten sklep poleciła z czystym sercem (dodam że sklep jest w Poznaniu).



Na razie jest jeszcze trochę pusto, zwłaszcza ściana, przy której stanęła sofa jest jeszcze niezagospodarowana, ale wszystko z czasem. Jestem zwolenniczką wnętrz, które powstają z czasem, nie lubię się spieszyć. W przyszłości obok sofy stanie jeszcze mała biblioteczka, zaś nad nią (czyli sofą) zawiśnie biała półeczka . Na ścianie obowiązkowo pojawi się kolorek, ale pewnie dopiero za jakiś czas. Wtedy na pewno się tym również podzielę na blogowych łamach.
Do tej pory stała tu zielona sofa przeznaczona do małego pokoju. Ani kolorem (soczysta zieleń) ani gabarytami zupełnie nie pasowała do tego miejsca. Wręcz sprawiała, że całe pomieszczenie przestało mi się podobać (ile może zepsuć niepasujący element!). Pojawienie się nowej sofy zupełnie zmieniło oblicze pomieszczenia, w końcu nabiera ono właściwego charakteru.

Zupełnie zapomniałam jaki wybrałam kolor sofy, wiedziałam tylko że jest jasny i o fakturze przypominającej len. Spróbowałam sfotografować fakturę, ale ponieważ mój sprzęt to zwykła cyfrówka, zdjęcie nie jest najlepszej jakości, daje jednak pewien pogląd.



Teraz sofa już jest i przyznam, że jest naprawdę jasna, więc nieco obawiam się o jej utrzymanie, ale co tam, obicie kiedyś można wymienić. Na razie każdego dnia się nią delektuję, cieszę nią swoje oko, najbardziej zaś lubię się w niej zagłębić z książką bądź haftem. Jest po prostu mega przytulna i wygodna.

Nawet nie podejrzewałam , że tak się będę z tej sofy cieszyć. Warto było na nią poczekać :)
Życzę Wam udanego tygodnia i pozdrawiam
Marta

Wednesday, August 25, 2010

Klamka zapadla :)

W końcu zamówiliśmy sofę, po długim zwlekaniu i zastanawianiu się, przeszukiwaniu internetu padło na tą, którą zobaczyliśmy jako pierwsza. Już nie nowość, ze wracam do pierwszego wyboru, coś w tym musi być. Decyzja nie przyszła tak łatwo, ponieważ sofa miała podobać się mnie, jak również drugiej polowce, a z tym nie zawsze jest prosto.
W sumie tego dnia wcale nie planowaliśmy kupić sofy, po prostu wpadliśmy do pewnego sklepu. Miałam to zrobić dawno temu, ale jakoś nie było okazji. Tym razem byliśmy w pobliżu, wiec postanowiliśmy o ten sklep zahaczyć...i wyszliśmy z sofa, w przenośni, bo na razie jest zamówiona i z niecierpliwością czekam na jej dostawę.
Tak naprawdę nie widziałam jej nigdy "na żywo", tylko podobny model. Gdy tylko zobaczyłam jednak cień aprobaty w oczach mojej drugiej połówki, postanowiłam niezwłocznie działać. Wyboru dokonaliśmy w jakieś 15 minut. Zobaczymy, czy ta spontaniczność wyjdzie nam na dobre (choć w internecie tysiące razy już tą sofę oglądałam). O dziwo, spodobało się nam również to samo obicie. Sofa będzie jasna, materiał obiciowy splotem przypomina len, ma lekko chropowata fakturę. Po złożeniu zamówienia zastanawiałam się czy na pewno dokonałam właściwego wyboru, czy sofa będzie pasowała do pokoju, czy nie za duża, czy materiał nie za jasny. Ale stało się, klamka zapadła, sofa zamówiona i nie ma już sensu snuć rozważań.

Tak się z tej sofy ciesze, ze postanowiłam się tym z wami podzielić. Wybrałam ten model. Jak przyjdzie, to na pewno ja obfotografuje.



Udało mi się znaleźć na necie jeszcze dwa zdjęcia. Właśnie zastanawiam się też nad dokupieniem fotela . Ale najpierw muszę zobaczyć sofę.





Pozdrawiam ciepło
Marta

Wednesday, August 4, 2010

Nowości, inspiracje

Bardzo lubię odwiedzać internetowy sklep Mirabeau Versand. Za każdym razem gdy go odwiedzam najchętniej wykupiłabym pół sklepu, tylko trochę funduszy na to brakuje, a chyba przede wszystkim... miejsca. Takie są uroki mieszkania w bloku.
Właśnie pojawiło się kilka nowości, w których z miejsca się zakochałam.





Zazdrostki są piękne żałuję, że nie mam okna, do którego by pasowały...



Jakiś czas temu pisałam o poszukiwaniach sofy do pokoju i na żadną nie mogę się zdecydować. Ta od razu przyciągnęła mój wzrok, tylko ta cena...

Tuesday, July 13, 2010

Pan Kot

Jakiś czas temu wspominałam o dużym hafcie, który pochłania sporo mojego czasu. A oto i on, pozwólcie, że przedstawię wam pana Kota.



Wczoraj haftowałam prawie do drugiej w nocy, by w końcu ujrzeć jego mordkę (tak, haftowanie jest niezwykle wciągające...). Strasznie długo mi to zajęło, chyba już od trzech miesięcy z różnymi przerwami przyczyniam się do powstawania pana Kota. W haftowaniu świetne jest to, że szybko widzi się postępy, co motywuje do dalszego haftowania.



Teraz w końcu będę mogła zabrać się za okno, na tle którego siedzi. Okno jest wyjątkowe, bogato zdobione (więc często trzeba zmieniać kolor nici...), pokryte niby secesyjnymi wzorami.
Pewnie następnym razem pięć razy się zastanowię, zanim sięgnę po tak duży haft. Tym bardziej, że w kolejce czeka cała masa innych wzorów. Ale mam nadzieję, że jak już będzie gotowy powiem, że jednak było warto.
Pozdrawiam serdecznie
Marta

Monday, July 5, 2010

Poweekendowo

Taka piekna pogoda sie zrobila, ze az szkoda siedziec przed komputerem. Trzeba korzystac poki slonce swieci. Przyznam, ze te sloneczne dni bardzo pozytywnie wplywaja na nastroj, jak za oknem, tak tez i na sercu. Cierpi na tym nie tylko blog, ale i moje haftowanie. Jestem wlasnie w trakcie haftowania mega obrazu z kotem, ale strasznie wolno mi to idzie, bo obraz jest naprawde spory, najwiekszy jaki do tej pory haftowalam. Ale moze w tym tygodniu uda mi sie skonczyc cos, co nadaloby sie do pokazania. Udalo mi sie zas skonczyc wszystkie literki i sa juz wyslane. Mam nadzieje, ze szczesliwie do was dotarly.
Zamieszczam zdjecie z weekendowej wycieczki - strasznie mnie ta lawenda w oknie urzekla.


Milego tygodnia!
Pozdrawiam
Marta

Tuesday, June 15, 2010

Losowanie candy i podziękowania

Witam wszystkich serdecznie.
Dziś rano obudziłam się i zastałam taki oto piękny poranek za oknem. Bynajmniej podziwianie poranka nie odciągnęło mnie od czynności dziś kluczowej czyli losowania candy.



Na początku chciałabym podziękować wszystkim osobom, które się zgłosiły. Dzięki Wam poznałam wiele nowych, ciekawych blogów. Serdecznie dziękuję. Zapraszam na kolejne candy, bo na pewno takie będę tu organizowała.
Przyznam, że nie do końca wiedziałam jak podejść do losowania , bo sama sobie sprawę skomplikowałam. Prosiłam o wskazanie literki, którą chcecie wylosować, ale pojawiło się czasami kilka wskazań, więc wybrałam zawsze pierwszą z komentarza, mam nadzieję, że sprawiedliwie.
Losowanie przeprowadziłam sposobem tradycyjnym. Od rana zabrałam się za cięcie karteczek i wypisywanie Waszych nicków i imion. A tak to wyglądało - pierwsza losowana była literka A:


A oto i nowa właścicielka literki A:



Literka J wędruje do...



A literkę S otrzyma:



Tak jak obiecałam, wyhaftuję jeszcze trzy literki według Waszego wyboru. Tak oto wyglądało losowanie tych literek. Osoby, które wskazały wcześniej konkretną literkę, ale nie były wśród wylosowanych, miały kolejną szansę na zdobycie literki.



A literki powędrują do:



Wszystkim serdecznie gratuluję i proszę o cierpliwość, jeśli chodzi o wysyłkę. Za tydzień jestem w Polsce i uda mi się wtedy wysłać literki. Hafty są skromne, ale mam nadzieję, że Was ucieszą.
Osoby, których dzisiaj nie udało mi się obdarzyć literką, zapraszam na kolejne candy. Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać, zawsze cieszę się na Wasze odwiedziny.

Pozdrawiam ciepło i życzę Wam miłego dnia.
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...