Jakiś czas temu wspominałam o dużym hafcie, który pochłania sporo mojego czasu. A oto i on, pozwólcie, że przedstawię wam pana Kota.
Wczoraj haftowałam prawie do drugiej w nocy, by w końcu ujrzeć jego mordkę (tak, haftowanie jest niezwykle wciągające...). Strasznie długo mi to zajęło, chyba już od trzech miesięcy z różnymi przerwami przyczyniam się do powstawania pana Kota. W haftowaniu świetne jest to, że szybko widzi się postępy, co motywuje do dalszego haftowania.
Teraz w końcu będę mogła zabrać się za okno, na tle którego siedzi. Okno jest wyjątkowe, bogato zdobione (więc często trzeba zmieniać kolor nici...), pokryte niby secesyjnymi wzorami.
Pewnie następnym razem pięć razy się zastanowię, zanim sięgnę po tak duży haft. Tym bardziej, że w kolejce czeka cała masa innych wzorów. Ale mam nadzieję, że jak już będzie gotowy powiem, że jednak było warto.
Pozdrawiam serdecznie
Marta
WOW:) to już wyższa szkoła jazdy! pozdrawiam serdecznie!
ReplyDeleteŁOOOOO! no piękny Pan Kot, a ten dywan na którym leży, to pewnie dopiero trudny do zrobienia - tyle kolorów!
ReplyDeleteSuper kocisko! Będzie, już jest, świetny obraz :)
ReplyDeletePozdrawiam
Piękny! ależ Ty masz cierpliwość do takich robótek :)
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie :)
O rany - ale niesamowita praca! - trzymam kciuki za zakończenie haftu.
ReplyDeletepozdrawiam
Zjawiskowy haft!!!
ReplyDeletePozdrawiam
Piękny haft:) Dziękuję jeszcze raz za literkę:)
ReplyDelete