Wednesday, September 8, 2010

Zielono mi

Mogę powiedzieć, że w domu mam prawdziwą dżunglę, na każdy metr kwadratowy mieszkania przypada co najmniej jedna roślina. Zajmują sporo miejsca zabierając nieco cennej przestrzeni, ale z drugiej strony chyba nie potrafiłabym się ich wyrzec. Najwięcej u mnie wszelkiego rodzaju kaktusowatych. Większość z nich przywędrowała do mnie z Ikei jako malutkie sadzonki, a rozrosły się do całkiem sporych rozmiarów. W tym roku postanowiliśmy zrobić eksperyment i wystawiliśmy większość kwiatów na balkon. Tym kaktusowatym zwłaszcza szczególnie się to spodobało. Zwolniło nam się przez to całkiem sporo przestrzeni w mieszkaniu. W ostatni weekend przenieśliśmy jednak wszystkie rośliny z powrotem do domu, bo niestety zrobiło się już za zimno.
Jestem pod wrażeniem, jak bardzo rozrósł mi się "palczasty" grubosz (chyba to grubosz). Co roku obłażą go jakieś żyjątka i mi marnieje nieco. W tym roku stało się podobnie, ale dzielnie je zwalczył. Nie wiem jak, ale może to zasługa słońca (wypaliło wszystkie szkodniki :), w każdym razie po jego wniesieniu do domu okazało się po szkodnikach nie było nawet śladu, a grubosz zachwycił mnie swoim pokaźnym rozmiarem. Jak wiele innych roślin przywędrował do mnie z supermarketu jeszcze za czasów studenckich, kiedy to ożywiał mój nieco przygnębiający pokój w akademiku. A dzisiaj jest już naprawdę bardzo duży.







Rośliny całkowicie objęły w panowanie wszystkie moje parapety. Na razie chowają się za firanką z odzysku, która niestety nie grzeszy urodą. Teraz mam plan, by przy najbliższej sposobności pozbyć się tych szkaradek i zrobić z okna prawdziwą ozdobę. Myślałam o czymś prostym , białym, o regulowanej wysokości, by pozwalało wyeksponować moją parapetową dżunglę. A oto dwie znalezione na necie inspiracje (www.eurofirany.pl). Chciałabym pójść w te klimaty.




Pozdrawiam Was ciepło i życzę udanej drugiej połowy tygodnia.
Marta

Sunday, September 5, 2010

Sofa już jest!!!!

Tym, że czekam na sofę zdążyłam się już podzielić w poprzednim poście. A teraz sofa już jest i mogę ją w końcu pokazać :)
Strasznie, ale to strasznie wyczekiwałam na telefon ze sklepu meblowego, bo liczyłam na to, że już w weekend będę się mogła cieszyć nową sofą. Tym bardziej że ponad rok szukałam tej właściwej. Hmm, zabrzmiało to trochę jakbym prowadziła intensywne poszukiwania przez ten ostatni rok. Tak jednak nie było, poszukiwania odbywały się z bardzo umiarkowaną intensywnością i zazwyczaj ograniczały się do internetu. Moja obecna sofa również została przez sieć wypatrzona, mniej więcej raz w miesiącu oglądałam stronę producenta, aż w końcu dotarłam do sklepu firmowego i w ciągu 15 minut kupiłam sofę.
Tak długa była ostatnia dygresja, że prawie zapomniałam powiedzieć, że w czwartek otrzymałam w końcu upragniony telefon i w piątek sofa przyjechała. A oto i ona:



Byłam bardzo mile zaskoczona "obsługą klienta". Przede wszystkim zakupu dokonywało się w bardzo sympatycznej atmosferze. Za transport nic dodatkowo nie zapłaciłam, co do tej pory mi się nie zdarzyło, raczej byłam przyzwyczajona do płacenia za dowóz,a nawet oddzielnie za wniesienie. Tutaj panowie sofę przywieźli, wnieśli, rozpakowali, ustawili w miejscu docelowym i nawet zabrali ze sobą pozostałości po opakowaniu sofy. W sumie tak chyba powinno być zawsze, ale że z takim podejściem do klienta jeszcze się nie spotkałam, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Wszystkim bym też ten sklep poleciła z czystym sercem (dodam że sklep jest w Poznaniu).



Na razie jest jeszcze trochę pusto, zwłaszcza ściana, przy której stanęła sofa jest jeszcze niezagospodarowana, ale wszystko z czasem. Jestem zwolenniczką wnętrz, które powstają z czasem, nie lubię się spieszyć. W przyszłości obok sofy stanie jeszcze mała biblioteczka, zaś nad nią (czyli sofą) zawiśnie biała półeczka . Na ścianie obowiązkowo pojawi się kolorek, ale pewnie dopiero za jakiś czas. Wtedy na pewno się tym również podzielę na blogowych łamach.
Do tej pory stała tu zielona sofa przeznaczona do małego pokoju. Ani kolorem (soczysta zieleń) ani gabarytami zupełnie nie pasowała do tego miejsca. Wręcz sprawiała, że całe pomieszczenie przestało mi się podobać (ile może zepsuć niepasujący element!). Pojawienie się nowej sofy zupełnie zmieniło oblicze pomieszczenia, w końcu nabiera ono właściwego charakteru.

Zupełnie zapomniałam jaki wybrałam kolor sofy, wiedziałam tylko że jest jasny i o fakturze przypominającej len. Spróbowałam sfotografować fakturę, ale ponieważ mój sprzęt to zwykła cyfrówka, zdjęcie nie jest najlepszej jakości, daje jednak pewien pogląd.



Teraz sofa już jest i przyznam, że jest naprawdę jasna, więc nieco obawiam się o jej utrzymanie, ale co tam, obicie kiedyś można wymienić. Na razie każdego dnia się nią delektuję, cieszę nią swoje oko, najbardziej zaś lubię się w niej zagłębić z książką bądź haftem. Jest po prostu mega przytulna i wygodna.

Nawet nie podejrzewałam , że tak się będę z tej sofy cieszyć. Warto było na nią poczekać :)
Życzę Wam udanego tygodnia i pozdrawiam
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...