Zeszły weekend spędziłam w Kopenhadze, gdzie wybrałam się na mini wakacje. Nie zdarza mi się za często - wyjeżdżać w celach turystycznych, ponieważ każdą wolną chwilę staram się spędzać w Poznaniu. To się wkrótce diametralnie zmieni, o czym opowiem za chwilę.
W Kopenhadze spotkałam się z koleżanką z Berlina. Poznałyśmy się kilkanaście lat temu na studiach, właśnie w Danii, więc była to trochę również podróż sentymentalna. Chyba z 5 lat nie byłam już w Kopenhadze.
Kopenhaga przywitała nas piękną pogodą. To i tak przepiękne miasto zachwyca jeszcze bardziej w blasku słońca.
Zatrzymałyśmy się na Bredgade w hotelu Babette. Miejsce naprawdę godne polecenia, ponieważ znajduje się zaledwie parę minut od głównej ulicy spacerowo-shoppingowej Stroget. Zaledwie kilka budynków dalej mieści się muzeum duńskiedo designu, teraz odbywała się właśnie wystawa krzeseł Wegnera, ale niestety nie zdążyłyśmy tam dotrzeć.
Hotel wybierałyśmy trochę w ciemno, mnie spodobały się ceglane ściany, a finalnie wybór okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Tutaj kilka fotek z hotelu - mnie najbardziej zachwyciła łazienka z kamienną wanną i złotą baterią - taka mi się marzy!!!!
Nie byłyśmy nastawione na typowe zwiedzanie, bardziej zależało nam na delektowaniu się czasem i miejscem.
Tu śniadanie w Cafe Norden.
Przez ogromne okna można śledzić życie głównego placu ulicy Stroget. Bardziej niż przez okno spoglądałam w górę, ponieważ sufit kafejki zdobią przepiękne ornamenty.
Pomino, że mieszkając w Sztokholmie jestem przyzwyczajona do pięknego designu na każdym kroku, to nadal jest to nic w porównaniu do Kopenhagi, która aż kipi designem. Piękne przedmioty pysznią się nie tylko na wystawach, ale spotkać je można dosłownie wszędzie. I za to lubię duńsnki design, że jest jak najbardziej użytkowy. Mam wrażenie, że ambicją każdego Duńczyka jest mieć choć jeden przedmiot z rodzimego designu. Czytając duńskie magazyny wnętrzarskie często spotykam się ze stwierdzeniem, że ktoś marzy o/zbiera fundusze na jakiegoś duńskiego klasyka. W Szwecji to dużo mniej spotykane, przynajmniej takie jest moje subiektywne wrażenie.
Z wizytą w Illum Bolighus
Jedna z lamp, o których marzę.
Ceramika Bjorn Wiinblad przyciągnęła moją uwagę.
Piękny kominek w części Wegnerowskiej sklepu.
Chyba nie muszę wspominać, co mi się tu najbardziej spodobało - cegła mówi sama za siebie.
Royal Copenhegen - z tej sekcji wyszłam z dwoma opakowaniami herbaty w ozdobych puszkach z klasycznym niebieskim motywem manufaktury. Ceny ceramiki niestety raczej zaporowe.
Kopenhaga różni się zdecydowanie od Sztokholmu. W stolicy Kopenhagi rower to bardzo poularny środek lokomocji, wbrew pozorom w Sztokholmie stosunkowo niewiele osób jeździ rowerem.
Tu rowery do wyboru, do koloru, dosłownie.
Wracam do tematu zmian, który zasygnalizowałam na początku postu. Wkrótce zamknę emigrancki i skandynawski rodział życia - wracam do Polski po 6 latach nieobecności. Ogromna radość miesza się z wątpliwościami jak to będzie. Ale myślę, że będzie dobrze. Za trzy miesiące będę nadal pisać, ale już z Poznania.
Pozdrawiam
Marta
Złota bateria. Przyzwyczaiłam się do jej widoku będąc w Szwecji. Jestem ciekawa, czy (i ewentualnie kiedy) przekonają się do niej Polacy.
ReplyDeleteSztukaterie sufitowe - przepiękne! No i kultowy Royal Copenhegen...
Udanego dnia!
Cześć Kasiu! Moim zdaniem Polacy nie przekonają się do tego typu baterii. Chrom uważany jest za bardziej uniwersalny. Przyznam jednak, że i w szwedzkich przecietynch domach to rzadkość. Chciałam namówić męża na złotą armaturę, ale na razie jest nieprzekonany.
DeleteBędzie dobrze Marto!:) Kilka dobrych lat temu miałam dokładnie takie same uczucia związane z powrotem do kraju - radość mieszała się z obawami... I jest dobrze, a nawet bardzo:) Macham ciepło!:)
ReplyDeleteWspaniałe nowiny, trzymam kciuki, niech wszystko układa się po Twojej myśli!
ReplyDeleteJej, jaki nieprzeciętny styl !
ReplyDelete