
Wczoraj haftowałam prawie do drugiej w nocy, by w końcu ujrzeć jego mordkę (tak, haftowanie jest niezwykle wciągające...). Strasznie długo mi to zajęło, chyba już od trzech miesięcy z różnymi przerwami przyczyniam się do powstawania pana Kota. W haftowaniu świetne jest to, że szybko widzi się postępy, co motywuje do dalszego haftowania.

Teraz w końcu będę mogła zabrać się za okno, na tle którego siedzi. Okno jest wyjątkowe, bogato zdobione (więc często trzeba zmieniać kolor nici...), pokryte niby secesyjnymi wzorami.
Pewnie następnym razem pięć razy się zastanowię, zanim sięgnę po tak duży haft. Tym bardziej, że w kolejce czeka cała masa innych wzorów. Ale mam nadzieję, że jak już będzie gotowy powiem, że jednak było warto.
Pozdrawiam serdecznie
Marta