Ze wszystkich zakątków naszego kamienicznego mieszkania, to właśnie poddasze kosztowało nas najwięcej pracy i przeszło największą przemianę. Podejmując się tego wyzwania nie spodziewaliśmy się, że stoją przed nami prace prawdziwie archeologicze. Dla przypomnienia, początki wyglądały tak: przed, przed, remont, remont. Z perspektywy czasu stwierdzam, że chyba lepiej było nie wiedzieć, co nas czeka i po prostu przez to przejść. Czasami nadmierna wiedza czy za dużo myślenia na dany temat potrafią skutecznie zniechęcić nas do podjęcia nowego wyzwania.
Poddasze na razie jest jeszcze pustą przestrzenią, choć prawdę mówiąc nie zamierzam jej zbytnio zapełniać. Nie po to minimalizowałam stan posiadania, by teraz znów obrosnąć w nowe rzeczy. Na szczęśćie sama konstrukcja poddasza jest na tyle ciekawa, że nawet nieumeblowane, wcale nie sprawia wrażenia aż tak pustego.