Na targi Formex w Sztokholmie szykowałam się już od jakiegoś czasu. Co miesiąc mniej więcej dostawałam newsletter z targów, co jeszcze bardziej wzmagało mój apetyt na to, by jak najszybciej się tam znaleźć. Lubię panującą tam atmosferę, picie kawy w przytargowych kafejkach, kupowanie ton gazet wnętrzarskich, nie wspominając o tym, co można zobaczyć na stoiskach. Tylko żal mnie bierze, że nie mogę uczestniczyć w wykładach i warsztatach, mój poziom szwedzkiego, dość mierny jak na razie, niestety mi na to nie pozwala.
Chyba o targach będę pisała w kawałkach, w jednym poście nie da się wszystkiego zmieścić.
Od "progu" targów witała instalacja z designem fińskim, jako że w tym roku to Helsinki są europejską stolicą designu.
Moją największą uwagę zwróciło oświetlenie i miejsca do pracy. Oświetlenie wiadomo, w Skandynawii jest po prostu magiczne, a miejsce do pracy chyba dlatego, że przybieram się w końcu do stworzenia swego biurkowego kącika. Najpiękniejsze miejsce do pracy zaaranżowała marka Hubsch. Kręciłam się koło niego i kręciłam, napatrzeć się nie mogłam. Tyle tu pięknych schowków i zakamarków, pudełeczek i pojemniczków, wszystko schowane, a mimo to pod ręką.
Kolejne bardzo piękne biurko zaprezentował House Doctor.
A po lampkę na biurko wybrałabym się do Maname Stolz. Do wyboru, do koloru, obowiązkwo w najmodniejszych, pastelowych barwach sezonu.
Tak naprawdę targi Formex przeznaczone są dla osób zawodowo zajmujących się przedmiotami dekoracyjnymi, stylistów, właścicieli sklepów itd. Ja do żadnej z tych kategorii się niestety nie zaliczam, ale mimo to udało mi się siebie jakoś tam "przemycić". Na produktach umieszczone są ceny hurtowe, ponieważ w czasie targów można złożyć zamównienie. Aż mnie ściskało, jak widziałam te bardzo przyjazne dla portfela ceny, a nic nie mogłam kupić...
Na stoisku Miljogarden można było wygodnie złożyć zamównie. Dostawało się mini urządzenie i po prostu skanowało sie nim kody. Może i dobrze, że ja nic nie mogłam tam zamówić, bo chyba zeskanowałabym pół stoiska!
Stoisko Miljogarden jest jednym z najpiękniejszych na całych targach. I chyba najmilszym, bo na środku umiejscowili przytulną kafejkę, gdzie można się napić kawy przy składaniu zamówienia.
Cechą charakterystyczną wielu produktów tej marki jest literka "M" pojawiająca się na wielu przedmiotach, przez co mnie jako Marcie, jest ona bardzo bliska :) Czuję się trochę tak, jakby te rzeczy były zrobione specjalnie dla mnie ;) Tu "M" na poduszce.
Za każdym razem gdy odwiedzam targi wnętrzarskie w Sztokholmie świta mi w głowie myśl, a może pokusić się sprowadzić te rzeczy do Polski i stworzyć własny sklep. Część marek jest już w Polsce dobrze znana (House Doctor, Rice, Bloomingville), ale jest też sporo takich, które nie zostały jeszcze odkryte... Może, kiedyś....
Pozdrawiam ciepło
Marta