Stali czytelnicy bloga wiedzą, że już od lutego zmagam się z nadmiarem w moim obecnym mieszkaniu. Przez lata obrastałam w rzeczy, niewiele się pozbywając, aż w końcu mnie to przytłoczyło. W październiku znów pozbyłam się już kilkudziesięciu przedmiotów, ale efektu właściwie nie widać. Bo ciągle mam za dużo, choć wierzę, że z czasem moje mieszkanie będzie wyglądało równie prosto jak wnętrza ze skandynawskich stylizacji. Można z tym polemizować, czy to w ogóle możliwe, przecież te mieszkania często nie odzwierciedlają tego, jak naprawdę mieszkają jego właściciele na co dzień, stworzone są na chwilę, by pięknie zaprezentować się w obiektywie fotografa. A jednak mam nadzieję, że możliwe jest dojście do tego ideału. W takim wnętrzu czułabym się dobrze.
A co wy na to?