Z wielkim zapałem zasiadłam wczoraj do pisania postu, tym bardziej, że natknęłam się na bardzo ciekawe wnętrze, którym od razu chciałam się podzielić. Jakież było moje rozczarowanie, gdy pomimo wielokrotnych prób, nie udało mi się uzyskać połączenia z Internetem. No więc klops, z postu nic nie wyszło, a ja czułam się jak bez ręki. Naprawdę nie mogę sobie przypomnieć jak wyglądało życie bez Internetu. Musiałam sobie inaczej zorganizować wieczór, który finalnie zakończył się bardzo pozytywnie, zobaczyłam film, o którego obejrzeniu myślałam już od dawna, film o .... blogerce, która postanawia pisać o gotowaniu. Może teraz przestaje to być czymś nadzwyczajnym, ale w 2002 roku, kiedy to rozgrywa się film, tworzenie bloga było nowością. Mówię o filmie "Julie & Julia", gdzie główna bohaterka postanawia przez rok dokumentować swoje zmagania z przepisami kuchni francuskiej Julii Child. Film ogląda się lekko i przyjemnie, polecam szczerze nie tylko "blogerkom (ostatnio naszła mnie refleksja, że chociaż od jakiegoś czasu prowadzę bloga, nie utożsamiam się nadal z tym pojęciem w kontekście mojej osoby).
Naprawa Internetu miała nastąpić za tydzień, ale jakimś szczęśliwym trafem Internet jest już dziś, więc z radością odwołam technika, który miał się zjawić u mnie w poniedziałek. Ktoś chyba stuknął, puknął i Internet postanowił powrócić, a ja w końcu mogę się z Wami podzielić moją ostatnią inspiracją.
Kolor szary jest bezbłędny, bo naprawdę trudno popełnić jakieś wnętrzarskie faux pas decydując się na ten kolor, przynajmniej takie jest moje zdanie. Tutaj ciekawie prezentuje się zestawienie szarości ze złoto-miedzianymi dodatkami. Szarość uwypukla oryginalny kształt lampy sufitowej. Ciekawie prezentuje się również na cegłach.