Szwecja jest jednym z najbogatszych krajów na świecie, a mimo to rzadko zdarza się trafić tam na wnętrza urządzone "na bogato". Wręcz przeciwnie, większość z nich urządzona jest prosto i skromnie, choć z gustem. Jak to się dzieje, że ktoś, kto może pozwolić sobie na luksus, świadomie z niego rezygnuje na rzecz prostoty?
Czytam właśnie bardzo ciekawą książkę o intrygującym tytule "Stuffocation", która, w wielkim skrócie, traktuje o tym, jak człowiek od nadmiaru (rzeczy) może umniejszać swoje szczęście. Dokładnie rozumiem co autor książki ma na myśli, po powrocie do domu po 6 latach tułaczki i zwiezieniu swoich rzeczy z dwóch wypraw emigracyjnych, czuję jak nadmiar mnie przytłacza. Nie żebym czuła się nieszczęśliwa, ale przyznam, że z każdą rzeczą którą sprzedaję i która znajduje nowego właściciela, robi mi się jakoś lżej an sercu.
Pewnie słyszeliście o trendzie posiadania mniej, o downsizingu na własne życzenie, może nawet sami wprowadziliście to w życie. To nie przypadek, że trend ten rozprzestrzenia się równolegle do wzrostu mody na Skandynawię. Śmiem twierdzić, że Skandynawowie już jakiś czas temu zrozumieli, że mniej znaczy więcej, może dlatego też rok do roku znajdują się w czołówce narodów najbardziej zadowolonych z życia. To tylko reszta świata tak wolno zaskakuje.
Dzisiaj kolejne wnętrze pełne prostoty - od kuchni.